niedziela, 18 października 2015

Bo czas zawrzeć nowe znajomości...

-Iza? Co tak szybko?- zawołała brunetka słysząc otwierane drzwi.
-Nie. To tylko ja.
-Maciek? A co ty tu robisz?
-Serio?- odpowiedział i popatrzył na siedzącą na kanapie brunetkę jak na idiotkę.
-Sorry nie było pytania- odpowiedziała nie patrząc na niego, klepiąc zawzięcie coś na laptopie.
-Dzięki, chętnie napiję się kawy- usłyszała po chwili.
-Nie ma za co. Mi też możesz zrobić- uśmiechnęła się do niego, wywalając w jego stronę język.
-Wiesz, niemożliwa jesteś. Boże, jak moja Izunia z tobą wytrzymuje.
-Milcz ty... Kocie jeden.
-Ale odkrywcze. Brawo!
-Idiota- mruknęła pod nosem, mijając uśmiechającego się Kota.
-Słyszałem. I tak wiem, że mnie kochasz.-krzyknął w jej stronę.
-Wiesz, mam dobrą radę. - powiedziała podchodząc do mężczyzny.-Nie wiem co ty bierzesz ale ogranicz, bo ci na mózg pada. Blondynie... ty jeden.- dodała po chwili.
-Blondynie? Teraz to przegięłaś- krzyknął i zaczął ganiać za nią po mieszkaniu. Ścigając się nie zauważyli, że ktoś wszedł do środka. Iza spokojnie poszła do kuchni zrobiła trzy kawy i pokroiła ciasto, które wczoraj upiekła Emma. Nagle do kuchni wpadła, wciąż kłócąca się dwójka najbliższych jej osób.
-Wiecie co? Zachowujecie się jak dzieci.- powiedziała, przerywając tym samym ich kłótnię.
-Już wróciłaś?
-Tak i jak zwykle się kłócicie. O co poszło tym razem?- spojrzała na nich.
-Nieważne- odpowiedziała Emma, sadowiąc się na krześle i upijając łyk kawy.- Mmm,... boska. Nawet nie wiesz, jak będzie mi tego brakować.
-To kiedy wyjeżdżasz?- spytał już poważnie Maciek. Mimo, że ciągle kłócił się  brunetką, to jednak bardzo ją lubił. Pamiętał też, jak  dwa tygodnie temu odbierał ją zapłakaną z dworca. Wyglądała jak jedno wielkie nieszczęście.
-Jutro. Lot mam na 14:30 i w związku z tym mam do was prośbę.
-Jasne, że pojedziemy z tobą na lotnisko- odpowiedział rudzielec. Przyjaciółki potrafiły zrozumieć się bez słów.
-Dzięki. 
-Nie ma za co. Na nas zawsze możesz liczyć. Prawda Kocie?
-yyy...
-Maciek!- krzyknęła Iza, trącając go łokciem.
-Żartowałem przecież.
-Dobra gołąbeczki, nie przeszkadzam wam już. 
-Ale...
-Muszę załatwić jeszcze parę spraw związanych z wyjazdem. Do wieczora.- odpowiedziała i szybko opuściła mieszkanie.

                                                             ***


-Iza gdzie on jest? 
-Zaraz będzie. Spokojnie zdążymy.
-Zabiję go. Wiem ,że to twój chłopak ale naprawdę zrobię mu krzywdę jak nie pojawi się w tych drzwiach za 5 minut.
-Jestem już- krzyknął w tym momencie Maciek. 
-Ciesz się głupku, ciesz. Jeszcze chwila a Iza płakałaby nad twoim wątłym ciałkiem.
-Wątłym? -pytał wściekły Kot.
-Takie chuchro, że aż strach.
-No nie proszę, nie kłóćcie się. Nie ma na to czasu- powiedziała Iza patrząc na tę dwójkę, znowu skaczącą sobie do gardeł.
-O matko spóźnimy się!- krzyknęła Emma łapiąc za walizkę i torebkę.
-Daj ja to wezmę- odpowiedział Maciek.- Poza tym mam dla ciebie niespodziankę.
-Zaczynam się bać.- odpowiedziała wychodząc z mieszkania. Maciek z Izą tylko się uśmiechnęli.
Poganiani przez wściekłą brunetkę dojechali na lotnisko.  Weszli do budynku a tam czekała na Emmę niespodzianka.
-Ja pierdzielę. Żyła to ty?- krzyknęła szczęśliwa dziewczyna, rzucając się w ramiona uśmiechniętego mężczyzny.
-Hehe Emka, jak mógłbym się z tobą nie pożegnać, hehe...
-Piotrek nie wiesz jak się cieszę. Dziękuję.
-Podziękuj lepiej Kotu. To był jego pomysł.
-Dzięki Kocie- krzyknęła w stronę Maćka, stojącego w towarzystwie Izy,Kamila,Ewki i Justyny. Ten tylko się roześmiał.
-Dobrze a teraz mów mi tu jak na spowiedzi, czego uciekasz od swojego brata przyszywanego kochanego? I to do kogo? Do konkurencji naszej?
-yyy..-nie wiedziała co odpowiedzieć.
-Żartowałem hehe... Pozdrów Stefanka, mojego kolegę dobrego i powiedz mu, że nadal wisi mi naszą polską wódeczkę a nie żaden zagraniczny szit.
-Przekażę Żyła, przekażę. O reszcie to na Skypie pogadamy jak już dotrę i się ulokuję, dobrze?
-Jasne mała. Trzymaj się i nie daj się. A jak będą cię źle traktować koledzy z Austrii to wykręć do mnie numer a ja już tu z kolegą Kamilem i resztą bandy (czyt. Kubacki, Klimek, Ziobro, Koty dwa i Miętus z Biegunem) wpadniemy i nauczymy ich jak traktować naszą księżniczkę.
-Boże widzisz i nie grzmisz. Przestańcie mnie wreszcie nazywać księżniczką.- wściekła tupnęła nogą. Nie znosiła jak ją tak nazywali. Jej życie wcale nie było bajkowe.
-Nie wkurzaj się bo złość piękności szkodzi, hehe- zaśmiał się Piotr. Niestety właśnie kończyła się odprawa, więc musiała już iść.Pożegnała się ze wszystkimi, jeszcze raz podziękowała Maćkowi za niespodziankę, popłakała się z Izą i poszła na odprawę. 
Lot dłużył się jej niesamowicie. Zastanawiała się także, czy Heinz będzie pamiętał o tym, żeby odebrać ją z lotniska.

Nareszcie wylądowali. Miała już dość siedzącego obok niej mężczyzny. Nie dość, że na samym początku upił się i jechało od niego jak z gorzelni, to później szybko zasnął i resztę lotu chrapał niemiłosiernie. Wysiadła wkurzona z samolotu, odebrała swoje bagaże i ruszyła na poszukiwania swojego wuja. Po dwudziestu minutach usiadła zrezygnowana na pobliskim krzesełku, wyciągnęła nowiutkiego smartfona ( prezent od mamy), wybrała numer i czekała...
Niestety, ciągle włączała się poczta głosowa. Nie pozostało jej nic innego jak wezwać taksówkę i mieć nadzieję, że Heinz jest jeszcze na treningu z chłopakami.
                                                      ***

-Stefan przestań gadać jak przekupa na targu, tylko rusz ten tyłek i zrób pięć okrążeń wokół budynku- krzyknął Kuttin.
-Ale trenerze...
-Nie ma żadnego ale Stefan. Biegniesz i to już albo zaraz z pięciu zrobi ci się dziesięć okrążeń.
-Dobrze. Już biegnę.- powiedział Kraft i z niezadowoloną miną wyszedł z budynku.
-A wy chcecie dołączyć do kolegi? Bo widzę, że zamiast ćwiczyć, panienki sobie siedzą i plotkują- darł się wkurzony. Czasami miał dość ich dziecinnego zachowania.
-Ale trenerze my się tylko zastanawiamy, kto teraz będzie nas masował skoro Albert odchodzi.- odparł Morgenstern.
-O cholera- zaklął Heinz i wybiegł z sali.
-A temu co?- zapytał wchodzący do sali Schlierenzauer.
-A kto go tam wie.- odpowiedział Thomas, wracając do swoich ćwiczeń.

Wysiadła właśnie z taksówki, gdy zauważyła biegającego wokół budynku chłopaka. To chyba Stefan Kraft- pomyślała sobie idąc w stronę głównych drzwi.
-Przepraszam a pani do kogo?- usłyszała za plecami. Zobaczyła znajomego z dzieciństwa ochroniarza.
-Do Heinza Kuttina. Byłam z nim umówiona panie Ludwiku. Widzę, że pan dalej na straży ośrodka.
-Emmo, kochana nie poznałem cię. Jak ty wydoroślałaś. Minęło parę lat prawda?
-Tak, tak. To mogę wejść, troszkę się spieszę.
-Oczywiście. Ja tu gadu gadu a ty mi tu kochana marzniesz. Tylko musisz sama poszukać wuja, bo ja się stąd ruszyć nie mogę. Trzymaj przepustkę.
-Trudno. Jakoś sobie poradzę.
-Poczekaj. Widzę, że Stefan idzie w naszą stronę. Poproszę go, żeby cię zaprowadził.- powiedział i zanim Emma zareagowała już rozmawiał z Kraftem. Ten spojrzał na nią z uśmiechem. Po chwili rozmowy z ochroniarzem podszedł do niej.
-Cześć Stefan jestem.
-Cześć Emma.
-Słyszałem, że szukasz Heinza?
-Mhm. Miał mnie odebrać z lotniska ale zapomniał.
-Zdarza mu się- zaśmiał się chłopak.-Na długo tu przyjechałaś?
-Na jakiś czas. A ty czym podpadłeś trenerowi, że kazał ci biegać wokół budynku?
-Niesprawiedliwość mnie spotkała. Ja żem się tylko kolegi spytał, kto teraz będzie mnie masował po ciężkim treningu. Czyje będą te cudowne ręce? Bo wiesz, a nie pewnie nie wiesz, że nasz fizjoterapeuta Albert odchodzi, bo jak twierdzi z wariatami i dziećmi nie będzie pracować. To jego słowa, jak babcię kocham. A kocham ją bardzo, bo ona w dzieciństwie takie pyszne pierogi robiła. Podobno ruskie się nazywają. Nie wiem dlaczego ruskie skoro babcia rodowita Austriaczka była. W sensie, że jest, bo nadal żyje i do tej pory mi je gotuje. Chyba od samego mówienia to się głodny zrobiłem. Może wyskoczymy na jakieś dobre ciacho, co?
-yyy...- nie wiedziała co odpowiedzieć. Nadal próbowała ogarnąć ten słowotok Stefcia.
-O matko kochana. Przepraszam cię. Zapomniałem ,że ty tu do naszego trenera przyjechałaś i pewnie masz do niego jakąś sprawę. A ja tu głupi z jakimś ciastkiem wyskakuję.
-Stefan...
-Wiem, wiem. Trochę nieogarnięty jestem. Michi, w sensie Michael Hayboeck cały czas mi to powtarza.
-Ale Stefan...
-Masz całkowitą rację. Muszę coś z tym zrobić. No bo wiesz, Michi ma Julię, Gregor Sandrę a Thomas Christinę. Dietharta nie liczę bo on to nie ma dziewczyny tylko świnkę. No ale grunt, że też ktoś go kocha. W sensie, że tą świnkę. No wiadomo Kofler to będzie się praktycznie zaręczał, chyba wypada, bo z Anette to już ze trzy lata są parą, no a Wolfi to ma żonę i dzieci. Tylko ja jak ta sierotka Marysia jestem sam. A ty?
-Co ja?- pytała zdezorientowana. Już dawno zgubiła sens całej tej ich rozmowy.
-Czy masz kogoś? Chłopaka? Męża?...Dziewczynę?- przy tym ostatnim Emma spojrzała na niego jak na wariata.
-Aktualnie nie mam żadnego chłopaka, męża ani dziewczyny. Poza tym od jakiegoś czasu próbuję ci powiedzieć, że Heinz  macha w twoją stronę baaardzo wkurzony. Chyba masz przechlapane.
-Kobieto ratuj- poprosił składając ręce.- Proszę.- dodał wlepiając w nią te swoje błyszczące patrzałki.
-Dobrze, już dobrze. Zaraz mu powiem, że nie mogłam trafić i poprosiłam cię o pomoc.
-Dzięki, kochana jesteś. W podziękowaniu zapraszam cię na najlepsze ciacho w całym Insbrucku.
-Stefan?
-Wiem, znowu zapomniałem. Przecież ty już jesteś umówiona z trenerem.
-Pójdę z tobą na to ciacho. U Heinza długo mi nie zejdzie.
-To ja lecę. Będę czekać przed wejściem.
-To do zobaczenia.- odpowiedziała i zwróciła się do nadchodzącego mężczyzny.
-Witaj wujku.- zbliżyła się i pocałowała go w policzek.
-Cześć Emmo. Miałaś nie mówić do mnie per wuju. Czuję się wtedy tak staro.
-No dobrze. Niech ci będzie, Heinz.
-Wiesz, że musimy porozmawiać? Dzwoniła do mnie Elżbieta.
-Nie teraz, proszę. Weź moje walizki. Ja na razie nie jadę do domu. Umówiłam się z kimś na kawę.
-Ok. Byle nie długo. Wróć jak najszybciej bo mamy do pogadania.
-Nie zrzędź. Pogadamy później. Pa.
-Wróć wcześnie, żebym się nie martwił.- krzyknął za wychodzącą dziewczyną.

Skoczkowie właśnie skończyli trening i rozchodzili się do domu.
-Stefan a co ty stoisz jak kołek? Wsiadaj do samochodu bo tylko na ciebie czekamy.- powiedział Kofler.
-Ja nie jadę.
-No nie wygłupiaj się. Chyba się na nas nie obraziłeś?
-Nie. Umówiony jestem.
-Że co? Jaja sobie robisz?
-Nie. Zaprosiłem Emmę na kawę i ciastko a ona się zgodziła.-powiedział dumnie.
Koledzy popatrzyli na niego jak na kosmitę. Stefan i kobieta? Toż to jakieś święto. Nie od dziś wiadomo, że Kraft w stosunku do dziewczyn to raczej nieśmiały jest.
Zaczęli się z niego śmiać.
-Hej mała, może się umówimy?- krzyknął w pewnym momencie Gregor, do wychodzącej z budynku pięknej brunetki. Rozległy się gwizdy pozostałych skoczków.
-Nie dzięki, jestem już umówiona.- odpowiedziała i podeszła do stojącego obok auta Stefana.
-To co Stefan, idziemy?
-Oczywiście Emmo- odpowiedział i uśmiechnął się do niej. Poszli w stronę jego ulubionej kawiarni.
Tymczasem reszta skoczków siedziała w samochodzie w milczeniu z opadniętymi szczenami. Każdy z nich zastanawiał się jak taki Kraft wyrwał taką laskę.
-Chłopaki to jedziemy do domu? Głodny jestem.
-Schlierenzauer, ty to zawsze jesteś głodny.-odpowiedział Michi i odpalił auto...

6 komentarzy:

  1. Kochany Stefan <3 rozbawił mnie ten jego słowotok. Na miejscu Emmy też nie wahałabym się ani chwili i od razu zgodziła się na pójście z nim gdziekolwiek. Czyżby był to początek interesującej znajomości?
    Pozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Stefan. Przypomina Papkina z "Zemsty" (Tynka i Paula robiły porządki i trafiły na stare lektury, więc je sobie przypomniały) gada od rzeczy. Dziękujemy za ciepłe słowa na naszym blogu.
    Czyżby Krafti i Emma ekhem (zabawnie poruszają brwiami).? Rozdział bardzo fajny. Czekamy na ciąg dalszy
    Tynka&Paula

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to: Stefan, ja Cię kocham hahaha :D Słowotok genialny ^^
    Krafti to fajny dzieciak (to co, że jest starszy ode mnie o 2 lata? :D), Schlieri głodny? Jak bym była aż tak chuda jak on to chyba też bym była głodna 24/7 :D hahaha

    Pozdrawiam i liczę, że pozostawisz jakiś ślad u mnie. ;)
    [tajemnice-ammannow]

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem. Od razu zakochałam się w Stefanie ! Mały gaduła :D i glodny Gregor :D Przyswoiłaś mi tym rozdziałem dużo uśmiechu:))
    Czekam na kolejny oczywiście !
    Buziaki :*

    A teraz ja zapraszam do mnie :) mam nadzieję, ze wpadniesz i pozostawisz po sobie ślad:*
    http://jak-gra-w-wojne.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć!
    Oooo, jaki ten Stefan zakręcony :-D
    Ale do rzeczy. Dzięki, że tak się dopominałaś, żebym do Ciebie zajrzała. Zajrzałam i się zdziwiłam, bo... Na moim poprzednim blogu miałam taki sam szablon, a w moim obecnym opowiadaniu główna bohaterka też ma na imię Emma :-)
    Spodobało mi się Twoje opowiadanie, dlatego zaraz zabieram się za czytanie kolejnego rozdziału. Przewiduję szaleństwo, skoro bohaterami są Polacy i Austriacy... Będzie się działo :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest Maciuś <3 już kocham
    Emma jest najlepsza :) jej zdanie na temat Maćka xD "wątłe" ciałko
    No tak ;D Piotruś i prawdziwa polska wódka. Jaki Żyła jest odważny xD podoba mi się, że się martwi o Emmę
    Jezu jakie Morgi ;3 ma problemy :d
    Stefan to największa papla na ziemi :) jezu kocham go <3
    Ale tym momentem z Emmą i Kraftem mnie rozwaliłaś :) Krafcik taki nieśmiały? Nie sądzę :p
    Oj Gegor.... <3

    OdpowiedzUsuń