Mijały godziny a brunetka wciąż siedziała bez ruchu. Nie płakała, nie miała już łez. Pustym, wypranym z emocji wzrokiem wpatrywała się w krajobraz, nie zwracając uwagi na siadającego obok niej Gregora. Ten wyciągnął telefon i wybrał numer do Heinza
-Trenerze, znalazłem ją, całą i zdrową. Jesteśmy na skoczni.- powiedział i rozłączył się.
Chowając telefon do kieszeni przysunął się w jej stronę. Delikatnie wziął ją za rękę.
-Emmo, dobrze się czujesz?- zapytał zmartwiony jej stanem. Wiedział, że głupio pyta ale nie miał pojęcia jak zacząć rozmowę. Bał się o nią. Po raz pierwszy widział ją taką kruchą i delikatną, jakby zaraz miała rozpaść się na milion kawałków. Czekał dłuższą chwilę zanim mu odpowiedziała.
- Nie Gregor. Nie czuję się dobrze. Boli mnie tu- powiedziała kładąc rękę na sercu.
-Ja... nie wiem... jak mogę ci pomóc?- plątał się, nie wiedząc jak się zachować.
Emma widząc jego zmieszanie lekko się uśmiechnęła.
-Zabierz mnie stąd, proszę.
-Nie ma sprawy mała.- odpowiedział i pomógł jej zejść. Idąc do jego auta cały czas trzymał ją w ramionach. Emma zmęczona kilkugodzinnym płaczem, zasnęła wkrótce w samochodzie. Kiedy dojechali na miejsce, Gregor wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju na łóżko. Przytulił ją do siebie, delikatnie gładząc ją po włosach. Po jakimś czasie usłyszał ciche pukanie do drzwi. Powoli wstał by nie zbudzić Emmy i wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Stali tam wszyscy skoczkowie.
-Co z nią?- zapytał pierwszy Stefan.
-Źle Stefan.- powiedział ponurym głosem Gregor.
-Rozmawiałeś z nią? No wiesz, o tym co się stało?
-Skąd, nie była w stanie rozmawiać. Usnęła w aucie i nawet nie obudziła się jak ją przenosiłem do pokoju. A Manu nic wam nie powiedział?
-Co ty, milczy jak zaklęty. Poza tym wyszedł zaraz po tobie.
-No nic, ja wracam do niej. Zadzwońcie do Heinza, że zostaje dzisiaj u nas w domu.- powiedział i wrócił do Emmy.
Przeciągnęła się, natrafiając ręką na coś twardego. Odwróciła się i zobaczyła śpiącego obok niej szatyna. Uśmiechnęła się do siebie. Wstała cicho i zeszła do kuchni. Jej organizm domagał się porządnej, mocnej kawy. Wiedziała, że winna jest im wyjaśnienia. W końcu to jej przyjaciele. Nie wiedziała tylko czy będzie w stanie o tym mówić. Usiadła z parującym kubkiem na wielkiej kanapie, w salonie. Przykryła się leżącym obok polarowym kocem i czekała....
Zegar wybił właśnie godzinę dziewiątą, kiedy Gregor nie w pełni rozbudzony, próbował przytulić do siebie kobietę. Błądząc ręką po łóżku, nie wyczuł jej ciała. Otworzył zdziwiony oczy i nie widząc jej, wyskoczył szybko i wybiegł z pokoju. Zbiegł po schodach na dół w poszukiwaniu Emmy.
Zastał ją siedzącą na kanapie. Spojrzała na niego, uśmiechając się niepewnie.
-Cześć- powiedział, siadając obok niej.
-Hej- wyszeptała cicho, bawiąc się do połowy pustym kubkiem.
-Myślałem, że uciekłaś. Jak się czujesz?
-Lepiej, jak widać. -odpowiedziała. Gregor wstał i chciał wrócić do siebie ale brunetka złapała go za rękę.
-Poczekaj Gregor- powiedziała- ja...
-Tak?
-Dziękuję.
-Nie ma za co.- odpowiedział i ponownie usiadł przy niej. Przytulił ją do siebie.
-Gregor?
-Mhm?
-Zadaj w końcu to pytanie.
-Pytanie?- spojrzał na nią zdziwiony.
-Przecież wiem, że ciągle zastanawiasz się kim jest Ben.
-Emmo, nie musisz mi nic mówić jak nie chcesz.- odpowiedział, patrząc jej głęboko w oczy. Był ciekawy, to prawda ale nie chciał widzieć jej znów w takim stanie, w jakim była wczorajszego dnia.
-Możesz zawołać chłopaków? - powiedziała zdenerwowana. - Myślę, że powinnam wam nieco wyjaśnić. Kiedyś i tak byście się dowiedzieli.
Gregor ruszył biegiem po schodach, budząc każdego ze skoczków. Po dziesięciu minutach wszyscy siedzieli w salonie, czekając aż Emma zacznie swoją opowieść. Po jednej stronie miała Krafta a po drugiej Schlierenzauera. Brunetka wzięła głęboki wdech dla uspokojenia i opowiedziała im wszystko. O tym, że jeździła na łyżwach. O Karolu, który był jej nie tylko partnerem na lodzie ale i jej miłością. O tym, że kiedy ona nie mogła już z nim trenować zastąpiła ją Wera, kuzynka Fettnera, z którą przyłapała Karola w niedwuznacznej sytuacji.Widziała jak zmieniały się ich miny, z zaskoczonej, po niedowierzanie aż na końcu złość i współczucie. Samotna łza spłynęła jej po policzku. Nie zdążyła jej wytrzeć, zrobił to Gregor. Teraz zostało jej powiedzieć o najbardziej bolesnej części historii...
-Tego dnia kiedy przyłapałam Werę z Karolem, umarł też Ben. Pewnie zastanawiacie się kim był?- powiedziała i pobiegła do pokoju Schlieriego. Wróciła po chwili z kawałkiem czarno-białego wydruku.
-To właśnie był Ben- dodała po chwili, pokazując im zdjęcie USG kilkumiesięcznego płodu.
Schlierenzauer siedział, jak rażony prądem. Trzymał wydruk i spoglądał z niedowierzaniem to na zdjęcie to na Emmę.
-Ale co się stało?- zapytał Kraft, nadal będąc w szoku.
-Tego dnia wracałam właśnie od lekarza, który potwierdził, że to będzie chłopiec. Chciałam zrobić niespodziankę Karolowi i przygotować kolację. Wiecie taką super, ekstra ale Manuel przekonał mnie, żebym z tym nie czekała. Pobiegłam na lodowisko ale nikogo nie zastałam, więc poszłam do szatni a tam zobaczyłam jak mój narzeczony uprawia seks z kuzynką Manu. Nie pamiętam dokładnie co się potem działo. Z tego co powiedziała mi policja, wybiegłam na ulicę, nie zauważając nadjeżdżającego samochodu. Obudziłam się w szpitalu. Niestety dziecka nie udało się uratować.- ostatnie słowa wyszeptała, czując wielką gulę w gardle. Wzięła dwa głębokie wdechy i otarła spływające łzy.
-Hej wszystko w porządku?- zapytał zmartwiony Schlieri, delikatnie gładząc przy tym jej dłoń.
-Tak, z każdym dniem jest coraz lepiej. - odpowiedziała, posyłając im coś na kształt uśmiechu.
Chwilę ciszy przerwało nagłe trzaśnięcie drzwi. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się by zobaczyć, wchodzące do domu dwie osoby. Po chwili można było usłyszeć głośny pisk Emmy biegnącej w stronę Heinza i jego gościa.
-Nie wierzę..- szepnęła ze łzami w oczach.
-Uwierz kochanie. Może mnie przedstawisz swoim przyjaciołom?- usłyszała brunetka od swojego gościa. Spojrzała na nadal siedzących chłopaków. Widziała ich pytające spojrzenia.
-Ekhm- chrząknęła by powrócił jej głos- Chciałabym przedstawić wam....
-Trenerze, znalazłem ją, całą i zdrową. Jesteśmy na skoczni.- powiedział i rozłączył się.
Chowając telefon do kieszeni przysunął się w jej stronę. Delikatnie wziął ją za rękę.
-Emmo, dobrze się czujesz?- zapytał zmartwiony jej stanem. Wiedział, że głupio pyta ale nie miał pojęcia jak zacząć rozmowę. Bał się o nią. Po raz pierwszy widział ją taką kruchą i delikatną, jakby zaraz miała rozpaść się na milion kawałków. Czekał dłuższą chwilę zanim mu odpowiedziała.
- Nie Gregor. Nie czuję się dobrze. Boli mnie tu- powiedziała kładąc rękę na sercu.
-Ja... nie wiem... jak mogę ci pomóc?- plątał się, nie wiedząc jak się zachować.
Emma widząc jego zmieszanie lekko się uśmiechnęła.
-Zabierz mnie stąd, proszę.
-Nie ma sprawy mała.- odpowiedział i pomógł jej zejść. Idąc do jego auta cały czas trzymał ją w ramionach. Emma zmęczona kilkugodzinnym płaczem, zasnęła wkrótce w samochodzie. Kiedy dojechali na miejsce, Gregor wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju na łóżko. Przytulił ją do siebie, delikatnie gładząc ją po włosach. Po jakimś czasie usłyszał ciche pukanie do drzwi. Powoli wstał by nie zbudzić Emmy i wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Stali tam wszyscy skoczkowie.
-Co z nią?- zapytał pierwszy Stefan.
-Źle Stefan.- powiedział ponurym głosem Gregor.
-Rozmawiałeś z nią? No wiesz, o tym co się stało?
-Skąd, nie była w stanie rozmawiać. Usnęła w aucie i nawet nie obudziła się jak ją przenosiłem do pokoju. A Manu nic wam nie powiedział?
-Co ty, milczy jak zaklęty. Poza tym wyszedł zaraz po tobie.
-No nic, ja wracam do niej. Zadzwońcie do Heinza, że zostaje dzisiaj u nas w domu.- powiedział i wrócił do Emmy.
Przeciągnęła się, natrafiając ręką na coś twardego. Odwróciła się i zobaczyła śpiącego obok niej szatyna. Uśmiechnęła się do siebie. Wstała cicho i zeszła do kuchni. Jej organizm domagał się porządnej, mocnej kawy. Wiedziała, że winna jest im wyjaśnienia. W końcu to jej przyjaciele. Nie wiedziała tylko czy będzie w stanie o tym mówić. Usiadła z parującym kubkiem na wielkiej kanapie, w salonie. Przykryła się leżącym obok polarowym kocem i czekała....
Zegar wybił właśnie godzinę dziewiątą, kiedy Gregor nie w pełni rozbudzony, próbował przytulić do siebie kobietę. Błądząc ręką po łóżku, nie wyczuł jej ciała. Otworzył zdziwiony oczy i nie widząc jej, wyskoczył szybko i wybiegł z pokoju. Zbiegł po schodach na dół w poszukiwaniu Emmy.
Zastał ją siedzącą na kanapie. Spojrzała na niego, uśmiechając się niepewnie.
-Cześć- powiedział, siadając obok niej.
-Hej- wyszeptała cicho, bawiąc się do połowy pustym kubkiem.
-Myślałem, że uciekłaś. Jak się czujesz?
-Lepiej, jak widać. -odpowiedziała. Gregor wstał i chciał wrócić do siebie ale brunetka złapała go za rękę.
-Poczekaj Gregor- powiedziała- ja...
-Tak?
-Dziękuję.
-Nie ma za co.- odpowiedział i ponownie usiadł przy niej. Przytulił ją do siebie.
-Gregor?
-Mhm?
-Zadaj w końcu to pytanie.
-Pytanie?- spojrzał na nią zdziwiony.
-Przecież wiem, że ciągle zastanawiasz się kim jest Ben.
-Emmo, nie musisz mi nic mówić jak nie chcesz.- odpowiedział, patrząc jej głęboko w oczy. Był ciekawy, to prawda ale nie chciał widzieć jej znów w takim stanie, w jakim była wczorajszego dnia.
-Możesz zawołać chłopaków? - powiedziała zdenerwowana. - Myślę, że powinnam wam nieco wyjaśnić. Kiedyś i tak byście się dowiedzieli.
Gregor ruszył biegiem po schodach, budząc każdego ze skoczków. Po dziesięciu minutach wszyscy siedzieli w salonie, czekając aż Emma zacznie swoją opowieść. Po jednej stronie miała Krafta a po drugiej Schlierenzauera. Brunetka wzięła głęboki wdech dla uspokojenia i opowiedziała im wszystko. O tym, że jeździła na łyżwach. O Karolu, który był jej nie tylko partnerem na lodzie ale i jej miłością. O tym, że kiedy ona nie mogła już z nim trenować zastąpiła ją Wera, kuzynka Fettnera, z którą przyłapała Karola w niedwuznacznej sytuacji.Widziała jak zmieniały się ich miny, z zaskoczonej, po niedowierzanie aż na końcu złość i współczucie. Samotna łza spłynęła jej po policzku. Nie zdążyła jej wytrzeć, zrobił to Gregor. Teraz zostało jej powiedzieć o najbardziej bolesnej części historii...
-Tego dnia kiedy przyłapałam Werę z Karolem, umarł też Ben. Pewnie zastanawiacie się kim był?- powiedziała i pobiegła do pokoju Schlieriego. Wróciła po chwili z kawałkiem czarno-białego wydruku.
-To właśnie był Ben- dodała po chwili, pokazując im zdjęcie USG kilkumiesięcznego płodu.
Schlierenzauer siedział, jak rażony prądem. Trzymał wydruk i spoglądał z niedowierzaniem to na zdjęcie to na Emmę.
-Ale co się stało?- zapytał Kraft, nadal będąc w szoku.
-Tego dnia wracałam właśnie od lekarza, który potwierdził, że to będzie chłopiec. Chciałam zrobić niespodziankę Karolowi i przygotować kolację. Wiecie taką super, ekstra ale Manuel przekonał mnie, żebym z tym nie czekała. Pobiegłam na lodowisko ale nikogo nie zastałam, więc poszłam do szatni a tam zobaczyłam jak mój narzeczony uprawia seks z kuzynką Manu. Nie pamiętam dokładnie co się potem działo. Z tego co powiedziała mi policja, wybiegłam na ulicę, nie zauważając nadjeżdżającego samochodu. Obudziłam się w szpitalu. Niestety dziecka nie udało się uratować.- ostatnie słowa wyszeptała, czując wielką gulę w gardle. Wzięła dwa głębokie wdechy i otarła spływające łzy.
-Hej wszystko w porządku?- zapytał zmartwiony Schlieri, delikatnie gładząc przy tym jej dłoń.
-Tak, z każdym dniem jest coraz lepiej. - odpowiedziała, posyłając im coś na kształt uśmiechu.
Chwilę ciszy przerwało nagłe trzaśnięcie drzwi. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się by zobaczyć, wchodzące do domu dwie osoby. Po chwili można było usłyszeć głośny pisk Emmy biegnącej w stronę Heinza i jego gościa.
-Nie wierzę..- szepnęła ze łzami w oczach.
-Uwierz kochanie. Może mnie przedstawisz swoim przyjaciołom?- usłyszała brunetka od swojego gościa. Spojrzała na nadal siedzących chłopaków. Widziała ich pytające spojrzenia.
-Ekhm- chrząknęła by powrócił jej głos- Chciałabym przedstawić wam....
Oto i jestem z kolejnym rozdziałem.
Przepraszam za swoją długą nieobecność ale ostatnio przez nawał obowiązków byłam gościem we własnym domu, przynajmniej taki zarzut usłyszałam ( pff.. :-P)
Wracając do tematu, nie moja wina, że doba ma za mało godzin a życie narzuca nam czasami takie tempo, że ciężko nadążyć. Tak więc ,znajdując chwilkę napisałam oto ten rozdział. Zapraszam do czytania i komentowania. W międzyczasie nadrabiam czytanie i komentowanie na Waszych blogach.
Pozdrawiam, Wasza niewyrobiona w czasie Anna M.