piątek, 20 listopada 2015

Bo nie mogę zapomnieć....

        Niebo przybrało kolor granatu i szarości. Promienie słońca, zniknęły a zamiast nich pojawiły się pierwsze krople deszczu. Co jakiś czas niebo przecinały potężne błyskawice. Emma stała oparta o biurko i podziwiała rozpętującą się burzę. Drgnęła, słysząc kolejny głośny grzmot. 
-Taka duża a zwykłej burzy się boi?- podskoczyła ze strachu, słysząc niespodziewanie głos przy swoim uchu.
-Gregor, chcesz żebym zawału dostała?- powiedziała z wyrzutem w stronę szatyna.
Stał uśmiechnięty, w tej swojej pozie a`la  jestem boski, bierz mnie. Miał na sobie dopasowaną koszulkę, która uwydatniała jego dobrze wyrzeźbione ciało. Wytarte dżinsy i sportowe buty uzupełniały znakomicie jego Look niegrzecznego chłopca. Brunetka długo walczyła ze sobą, żeby oderwać od niego wzrok. Kiedy się jej to udało, usiadła za biurkiem, czując miękkość w kolanach.
-Co tu robisz?- zapytała, starając się utrzymać neutralny ton.- Zajęcia zaczynają się za pół godziny.
-Wiem. Chciałbym porozmawiać o nas.- odpowiedział, zadziwiając tym samym siedzącą na przeciw kobietę. Minął ponad tydzień od ich rozmowy. Gregor nadal był z Sandrą a Emma postanowiła, uszanować jego decyzję, co nie zmieniało jednak faktu, że była rozgoryczona i zraniona. Będąc jednak profesjonalistką, traktowała Schlieriego jak pozostałych skoczków. Najgorzej było, kiedy przychodziła jego kolej na masaż. Cierpiała katusze, musząc dotykać jego ciała i zachowując przy tym neutralny stosunek do tego. Próbowała nie pamiętać ich wspólnych chwil w pokoju hotelowym. Prywatnie unikała go jak ognia, chociaż nie zawsze to było możliwe, szczególnie, że ostatnimi czasy, gdzie ona, tam i Gregor. Gdzie Gregor tam i Sandra, która zachowywała się jakby już została panią Schlierenzauer.
-Gregor nie ma żadnych nas- odpowiedziała po chwili.- O ile dobrze pamiętam, a pamięć mam dobrą to ty jesteś z Sandrą. Wybrałeś ją, więc nie rozumiem co ty właściwie chcesz ode mnie.- dodała, lekko oburzona jego głupimi gierkami. Miała wystarczająco problemów do rozwiązania, by pakować się jeszcze w trójkąt z Schlierenzauerem.
-Ale ja nie potrafię o tobie zapomnieć.- warknął w jej stronę. Miał dość tej zawikłanej sytuacji. Owszem nadal był z Sandrą ale teraz nie był już taki pewien, czy dokonał słusznego wyboru. W głowie siedziała mu już tylko Emma. Uwielbiał jej śmiech, poczucie humoru i charakter. Potrafiła postawić na swoim, dążyła konsekwentnie do obranego sobie celu, starając nie robić nic wbrew swoim zasadom. Głupi nie był, widział jak codziennie walczy ze sobą, żeby nie rzucić mu się w ramiona i posłać wszystko do diabła.
-Nie- powiedziała stanowczo, widząc jak zbliża się w jej stronę.- Proszę, nie utrudniaj mi tego. Mam wystarczająco dużo problemów, nie potrzebuję jeszcze wikłać się z tobą w romans. Ja tak nie potrafię. Więc, jeśli to wszystko, to proszę wyjdź, bo chcę się jeszcze przygotować na zajęcia.- dodała, wskazując mu drzwi. Szatyn nic nie mówiąc wyszedł, trzaskając przy tym tak, że aż podskoczyła. Przebrała się szybko w swój strój, zajrzała po raz ostatni do swoich notatek i wyszła na spotkanie ze skoczkami. Idąc korytarzem, uśmiechała się pod nosem, na myśl, jak zareagują na jej plany. Po drodze spotkała Heinza, który machnął jej tylko ręką w geście dodania otuchy.
          Emma wzięła głęboki oddech i weszła na salę, z ułożonym planem przekonania chłopaków do ćwiczenia z nią zumby i aerobiku na basenie. Nikogo jeszcze nie było. Wypuściła z ust powietrze. Jak zwykle musieli się spóźnić. Postanowiła nie czekać i zrobić delikatną rozgrzewkę. Wciąż pamiętała godziny przygotowań i treningów zanim z gotowym układem weszła na lód. Podeszła do odtwarzacza i włączyła jedną z ulubionych ballad miłosnych. Zamknęła oczy, chłonąc muzykę całą sobą i zaczęła tańczyć. Każdy krok był precyzyjnie wykonany. Każdy obrót, skok, ruch dłoni był dokładny i płynny. Skrzywiła się na moment, kiedy zmyliła krok. Od zawsze była perfekcjonistką, więc cokolwiek robiła, to wkładała w to całą swoją duszę i czas, dopóki nie uznała, że jest idealnie. Nie tęskniła jednak za łyżwami. To było marzenie jej matki, które ona kiedyś chciała spełnić. Owszem jak wiele osób lubiła sobie pojeździć ale tak dla relaksu i zabawy, nie dla konkursów. Zatańczyła ostatnie takty muzyki a kiedy ona ucichła, kobieta usłyszała gromkie brawa. Zdziwiona odwróciła się w stronę drzwi. Stali tam skoczkowie z minami wyrażającymi zachwyt i zdziwienie.
-No co?- zapytała, lekko wzruszając ramionami.
-Boże Emma to było..., nawet nie wiem jak to określić.- pierwszy odezwał się Morgi.
-Aż takie było złe?
-Co ty dziewczyno wygadujesz?- krzyknęli Michael z Andreasem.- To było piękne i wzruszające.
Spojrzała na przyjaciół. Tak, mogła ich określić tym mianem. Wiedziała, że zawsze może na nich liczyć. Wyjątek stanowił jedynie Manuel, z którym łączyła ją jej przeszłość. Spojrzała na niego. Stał oparty o framugę drzwi i patrzył na nią z grymasem niezadowolenia na twarzy.
-Jak zwykle perfekcyjna- powiedział z ironią.
-A ty jak zwykle ironiczny- syknęła w jego stronę.
-Może.., tęsknisz za tym prawda i za nim też. - dodał zbliżając się do niej.
-Co boisz się o kuzynkę? Niepotrzebnie. Dostała, to co chciała, więc odczep się, okey?- warknęła zdenerwowana.
-Jak zwykle pyskata. Wiesz, że mnie to kręci?
Na sali zapanowała cisza. Skoczkowie stali oniemiali jego zachowaniem. Emma nie wiedziała co powiedzieć i tylko się zarumieniła a Schlieri stał wściekły i miał ochotę walnąć Fettnera.
-Kręci cię?- krzyknęła Emma po chwili. - Ta cała sytuacja cię bawi? Byłeś moim przyjacielem. Ufałam ci a ty mi nóż w plecy wbiłeś. To przez was Ben nie żyje. Nigdy wam tego nie wybaczę.- krzyknęła i wybiegła z sali, nie oglądając się za siebie.
-Kim był u licha Ben?- odezwał się Gregor patrząc nienawistnym wzrokiem na Manuela.
-I co ty jej zrobiłeś?- warknął Stefan łapiąc go za koszulkę. Obiecał Emmie, że nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić. Andi i Wolfi próbowali go odedrzeć od Fettnera. Bezskutecznie.
Do sali niespodziewanie wszedł Heinz.
-Do licha co tu się dzieje?- krzyknął, widząc szarpiących się mężczyzn - Kraft puść go. Czy wyście poszaleli i gdzie jest Emma?
-Nie wiemy- odpowiedział Morgenstern- Pokłóciła się z Manu wspominając o śmierci jakiegoś Bena i wybiegła po chwili.
Heinz w momencie zrobił się blady. Wściekły podszedł do Fettnera.
- Zabiję cię jeśli coś się jej stanie- warknął z całą złością na jaką było go stać. Po chwili wybiegł wybierając po drodze numer do Izabelli, najlepszej przyjaciółki Emmy....

piątek, 13 listopada 2015

Bo tak nie można..?

Pierwsze promienie słońca wpadały przez niezasłonięte okno,dając znać, że nadszedł kolejny dzień. Słońce raziło Emmę w oczy, więc brunetka przekręciła się na brzuch i zakryła głowę poduszką. Nie chciała jeszcze wstawać.  Sen przynosił chwilowe zapomnienie i ukojenie. Niestety czas mijał nie ubłagalnie o czym świadczyło, zbyt głośne jak dla niej, tykanie zegara na ścianie. Nie w pełni rozbudzona wstała i otworzyła okno, podziwiając widoki i wdychając rześkie powietrze. Po chwili wróciła na łóżko próbując sobie poukładać myśli w głowie. Wpatrywała się w biel sufitu, zastanawiając się jak ma teraz spojrzeć innym w oczy a szczególnie temu jednemu człowiekowi. Zachowała się jak tchórz, uciekając po wszystkim z pokoju hotelowego. Przez chwilę czuła się szczęśliwa, wtulając się w ramiona śpiącego mężczyzny. Niestety po chwili zadzwonił jego telefon a kiedy spojrzała na wyświetlające się imię, spanikowała i uciekła po cichu. Nie wiedziała jak ma się zachować. Ma udawać, że nic się nie stało? Że wszystko jest w porządku? Ale cholera stało się. Poszła do łóżka z facetem, którego znała tylko kilka godzin, w dodatku zajętym. Nigdy nie podejrzewała, że może się zachować jak jakaś bohaterka tanich romansów. Miłość od pierwszego wejrzenia? Zawsze uważała, że to przereklamowane, że coś takiego w prawdziwym świecie nie istnieje. A teraz? Teraz sama nie wiedziała co o tym myśleć. Nie, to na pewno nie miłość. Przecież to był tylko seks. Tylko?- podszeptywała jej podświadomość.  Na samo wspomnienie wczorajszych uniesień zarumieniła się po korzonki włosów. Tak, to był nieziemsko dobry seks. Miała w życiu tylko dwóch partnerów ale żaden nie doprowadził jej do takiego stanu jak ten mężczyzna. Każdy jego dotyk sprawiał ,że drżała a skóra płonęła żywym ogniem. Miała wrażenie, że rozpadnie się zaraz na milion kawałków. Na samo wspomnienie poczuła przyjemne pulsowanie w podbrzuszu. Schowała twarz w poduszkę.
-Cholera...- jęknęła, słysząc budzik. Nie miała ochoty wstawać. Chciała schować się pod kołdrą i zapomnieć o wszystkich problemach. Po dziesięciu minutach narzekania na swoje życie, wstała, zebrała się i zeszła na śniadanie. 
-Hej- powiedziała z przyklejonym uśmiechem na twarzy.
-Co jest?- spytał Heinz patrząc na nią uważnie, mrużąc przy tym śmiesznie oczy.
-Nic. Zupełnie nic- odpowiedziała Emma, smarując tosta dżemem.
-Na pewno? Wiesz, że możesz na mnie liczyć. Pamiętaj.- odpowiedział i przytulił brunetkę.
-Wiem- westchnęła.- Wszystko jest ok. Trochę się denerwuję pracą. Boję się, że sobie nie poradzę.
-Aha- odpowiedział. Nadal jednak patrzył na nią ze skupieniem na twarzy. Brunetka pomyślała, że chyba nie do końca uwierzył w to co powiedziała. 
Po kilkunastu minutach ruszyli razem do pracy. Im bliżej byli celu, tym Emma była zdenerwowana. Siedziała cicho, miętoląc w dłoniach pasek od ulubionej torebki. Niestety, każdy wybór niesie za sobą konsekwencje. Zamyślona, nie zauważyła nawet kiedy dojechali na miejsce. 
-Idziesz czy zostajesz?- usłyszała głos Heizna.
-Tak. Przepraszam, zamyśliłam się.- odpowiedziała i wyszła zamykając za sobą drzwi od terenówki. Wzięła głęboki oddech i zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę stojących przed wejściem skoczków narciarskich.
Przywitała się ze wszystkimi. Nie miała jednak odwagi spojrzeć temu jednemu w oczy. Czuła jednak na sobie jego wzrok. Czuła, że szatyn rozbiera ją oczami, co z jednej strony ją strasznie wkurzyło, natomiast z drugiej spowodowało, że przyspieszył jej puls i poczuła znajomy uścisk w podbrzuszu.
-Cholera..- pomyślała sobie. Nawet samym spojrzeniem doprowadzał ją do takiego stanu. Zachłysnęła się powietrzem na samą myśl o tym co chciała by teraz z nią robił. Poczuła, że traci grunt pod nogami a jej pewność siebie gdzieś znikła. Była totalnie zagubiona. Na szczęście przyszedł jej z pomocą Heinz. Poganiani przez niego, wszyscy ruszyli w stronę budynku. Emma została w tyle, licząc, że zdąży zamienić słowo z szatynem.
-Musimy porozmawiać Gregor- szepnęła, kiedy zbliżył się do niej.
-Kiedy i gdzie?
-Po treningu, na trybunach skoczni. Może być?
-No to jesteśmy umówieni- odpowiedział i odszedł w stronę kolegów jak gdyby nigdy nic.
Dzień minął jej pracowicie. Albert powoli wprowadzał ją we wszystkie szczegóły. Przejrzeli razem karty medyczne skoczków. Zapoznała się z całą listą urazów jakich doznali, ćwiczeniami jakie do tej pory wykonywali i jak prowadził rehabilitację jej poprzednik.
Teraz siedziała w swoim gabinecie, wpatrując się w zegar i licząc upływające minuty do spotkania z Schlierenzauerem, stukając przy tym palcami o blat biurka. Była zniecierpliwiona, bowiem chciała jak najszybciej wyjaśnić sytuację, póki ma jeszcze siłę by mu odmówić. Usłyszała chrząknięcie. Podnosząc wzrok, zobaczyła stojącego przed nią z niepewną miną Stefana. Emma wskazała mu by usiadł na stojącym na przeciwko krześle.Oboje mierzyli się wzrokiem, tocząc jakąś niezrozumiałą bitwę.
-Przepraszam- rzucił po chwili Stefan, kierując wzrok na swoje dłonie.
-Po patrz na mnie Stefan- poprosiła łagodnie, sama nie wiedząc do końca co ma mu odpowiedzieć.
-Emmo, ja..- nie wiedział jak ma wytłumaczyć swoje zachowanie w kawiarni.
-Przestań Stefan. Nie musisz mi nic tłumaczyć, bo widziałam jak patrzyłeś na tamtą dziewczynę. Domyśliłam się, że pocałowałeś mnie na pokaz. Zraniłeś tym moje uczucia ale wybaczam ci. Tylko pamiętaj, że następnym razem jak ci przyjdzie coś tak głupiego do głowy do oberwiesz.
-Nie będzie następnego razu moja ty cudowna, kochana przyjaciółko. Pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na mnie. Jak trzeba będzie komuś obić buźkę i jak zabranie ci tych..no wiesz... ten teges i trzeba będzie szybko biec po to do marketu. No ale wiesz o co mi chodzi, prawda?- uśmiechał się do Emmy z nadzieją, że go rozumie.
-Ten teges?- zapytała, chociaż jak znając Stefana, to sam chyba nie do końca wiedział o czym mówi.
-No wiesz ciocia z Ameryki i te sprawy...- Kraft był coraz bardziej zawstydzony.
-Ciocia? O czym ty mówisz?- Emma domyślała się o co mu chodzi ale postanowiła go jeszcze trochę pomęczyć. Kiwała przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że nadal nie wie o czym mówi. Brunet westchną głośno, podrapał się po głowie i zarumieniony po korzonki włosów powiedział:
- Wiesz jak ci zabraknie tych.. no...tych latających albo nielotów to uderz w krzyk a ja twój oddany przyjaciel polecę do pani Krysi, co pracuje w sklepie naprzeciwko i to zakupię, tylko będziesz musiała napisać jakiej firmy i rozmiar. Bo one chyba mają rozmiar? Tak mi się wydaje, bo kiedyś mama mnie po to wysłała do marketu a ja przez pomyłkę wziąłem te cienkie.. no wiem....- Starał sobie przypomnieć ich nazwę.- Właśnie to wkładki były i biedny musiałem lecieć tam jeszcze raz. A panie kasjerki miały ze mnie ubaw bo dla pewności wziąłem po sztuce  każdego rodzaju. Mama miała zapas na ponad rok.
Emma nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Popatrzyła na zdziwionego jej zachowaniem Stefana i roześmiała się na głos. Kiedy już myślała, że jej przeszło, spojrzała na niego i znów się śmiała. Po którymś razie brunet dołączył do niej. W takim stanie zastał ich Gregor. Nie wiedział co się dzieje. Oboje spojrzeli na szatyna a widząc jego zdezorientowanie, zaczęli się śmiać jeszcze bardziej. Po chwili zwabieni dziwnymi odgłosami do gabinetu Emmy zlecieli się pozostali skoczkowie. Stali i patrzyli na siedzącą brunetkę, trzymającą się za brzuch, dosłownie płaczącą ze śmiechu. Na przeciw niej siedział ich Stefanek i śmiał się razem z nią a że jego śmiech przypominał beczenie kozy, też zaczęli się śmiać. Wszystko się zmieniło kiedy Emma spojrzała na Gregora. Uśmiech zamarł jej na ustach, dobry humor ją opuścił. W oczach pojawiły się nowe łzy, które nie miały nic wspólnego z radością. Brunetka odwróciła się, złapała za torebkę i wyszła, pozostawiając zdziwionych jej zachowaniem skoczków.
-Ja do niej pójdę- zdecydował Schlierenzauer, nie dając dojść kolegom do głosu. Wybiegł rozglądając się za Emmą. Chciał z nią porozmawiać o tym co się stało. Skierował się w stronę skoczni. Po chwili zauważył ją. Siedziała na trybunach ze spuszczoną głową. Zbliżając się do niej zauważył, że płacze. Podszedł do niej szybko, usiadł obok i bez słowa przytulił.
-Nie płacz proszę- powiedział, delikatnie odgarniając dłonią z jej twarzy kosmyk ciemnych włosów.
- Gregor ja tak nie mogę. To nie może się powtórzyć, rozumiesz?- spojrzała na niego z niechęcią. - Przecież się praktycznie nie znamy. Nie kochasz mnie a ja... Po prostu ja nie traktuję seksu jak sportu.
-A ja tak? To chciałaś powiedzieć?- wstał wściekły na kobietę. Może i nie był całkiem fair w stosunku do niej i Sandry ale też miał jakieś uczucia.
-Nie mówię, że tak jest, tylko nie widzisz, że swoim zachowaniem krzywdzimy Sandrę.
-Wiem, nie potrafię jednak przestać o tobie myśleć. Między nami jest jakaś chemia. Ciągnie nas do siebie jak ćmę do ognia. Nie potrafię z ciebie zrezygnować.- powiedział, kreśląc kciukiem kółka na jej nadgarstku. Serce zaczęło jej dudnić w piersi. Taki niewinny gest a rozpala w niej nieprzyzwoite żądze. Spojrzała na niego niepewnie. Te jego czekoladowe oczy, przewiercały jej duszę na wskroś.
Stała, jak zahipnotyzowana, nie mogąc albo  i nie chcą się ruszyć. Czekała na jego następny krok. Każda upływająca sekunda sprawiała, że pulsowanie w podbrzuszu stawało się silniejsze. Wiedział jak na nią działa. Zobaczyła to w jego oczach. Uśmiechnął sie pokrzepiająco do niej i przycisnął ją do siebie. Poczuła go. Miała ta samą władzę nad nim jak on nad nią. Pocałował ją. Tym razem nie zachłannie tylko tak delikatnie, z czułością, jakby chciał udowodnić sobie i jej, że nie jest maszyną.
To było za dużo jak dla niej. Oderwała się od niego i odsunęła.
-Gregor nie. Ja tak nie mogę, nie chcę. Kiedyś obiecałam sobie, że nigdy nie będę tą drugą, więc dopóki jesteś z Sandrą, to o mnie zapomnij.- powiedziała i odeszła, zostawiając zaskoczonego Schlierenzauera.  Po raz pierwszy został odrzucony i wcale mu się to uczucie nie podobało. Usiadł na ławce i spojrzał na skocznię. Sam właściwie nie wiedział czego chce. W tym czasie Emma udając, że wszystko w porządku wybrała się ze skoczkami na kawę. Chłopcy przekomarzali się, doprowadzając ją swoim zachowaniem do łez. Tylko czasem zerkając na Morgiego, miała wrażenie, że dziwnie na nią patrzy. Kiedy uśmiechnął się do niej smutno, zrozumiała, że on wie o niej i Schlierim. Zarumieniła się ze wstydem, starając się omijać go wzrokiem. Nie wiedziała, że oprócz nich jest jeszcze ktoś, kto zauważył, że między nimi coś się dzieje. Fettner przeprosił na chwilę towarzystwo i udał się do łazienki. Będąc w owym pomieszczeniu wykręcił znany dobrze numer. Po dwóch sygnałach odebrała kobieta.
-Manuel, po co dzwonisz?
-Bo mamy problem skarbie- powiedział i uśmiechnął się na myśl, że już Sandra da popalić Emmie i Gregorowi. Jest taką samą intrygantką jak on, dzięki czemu ich potajemne spotkania kończą się zawsze tak samo- nieprzyzwoicie....












I jest nowy rozdział. Mam nadzieję, że nie jest totalnie zły. Przepraszam za długą nieobecność ale będąc w szpitalu nie bardzo miałam jak pisać i czytać. Postaram się więc nadrobić zaległości i zajrzeć do tych, których blogi czytam. Pozdrawiam :-)