Niebo przybrało kolor granatu i szarości. Promienie słońca, zniknęły a zamiast nich pojawiły się pierwsze krople deszczu. Co jakiś czas niebo przecinały potężne błyskawice. Emma stała oparta o biurko i podziwiała rozpętującą się burzę. Drgnęła, słysząc kolejny głośny grzmot.
-Taka duża a zwykłej burzy się boi?- podskoczyła ze strachu, słysząc niespodziewanie głos przy swoim uchu.-Gregor, chcesz żebym zawału dostała?- powiedziała z wyrzutem w stronę szatyna.
Stał uśmiechnięty, w tej swojej pozie a`la jestem boski, bierz mnie. Miał na sobie dopasowaną koszulkę, która uwydatniała jego dobrze wyrzeźbione ciało. Wytarte dżinsy i sportowe buty uzupełniały znakomicie jego Look niegrzecznego chłopca. Brunetka długo walczyła ze sobą, żeby oderwać od niego wzrok. Kiedy się jej to udało, usiadła za biurkiem, czując miękkość w kolanach.
-Co tu robisz?- zapytała, starając się utrzymać neutralny ton.- Zajęcia zaczynają się za pół godziny.
-Wiem. Chciałbym porozmawiać o nas.- odpowiedział, zadziwiając tym samym siedzącą na przeciw kobietę. Minął ponad tydzień od ich rozmowy. Gregor nadal był z Sandrą a Emma postanowiła, uszanować jego decyzję, co nie zmieniało jednak faktu, że była rozgoryczona i zraniona. Będąc jednak profesjonalistką, traktowała Schlieriego jak pozostałych skoczków. Najgorzej było, kiedy przychodziła jego kolej na masaż. Cierpiała katusze, musząc dotykać jego ciała i zachowując przy tym neutralny stosunek do tego. Próbowała nie pamiętać ich wspólnych chwil w pokoju hotelowym. Prywatnie unikała go jak ognia, chociaż nie zawsze to było możliwe, szczególnie, że ostatnimi czasy, gdzie ona, tam i Gregor. Gdzie Gregor tam i Sandra, która zachowywała się jakby już została panią Schlierenzauer.
-Gregor nie ma żadnych nas- odpowiedziała po chwili.- O ile dobrze pamiętam, a pamięć mam dobrą to ty jesteś z Sandrą. Wybrałeś ją, więc nie rozumiem co ty właściwie chcesz ode mnie.- dodała, lekko oburzona jego głupimi gierkami. Miała wystarczająco problemów do rozwiązania, by pakować się jeszcze w trójkąt z Schlierenzauerem.
-Ale ja nie potrafię o tobie zapomnieć.- warknął w jej stronę. Miał dość tej zawikłanej sytuacji. Owszem nadal był z Sandrą ale teraz nie był już taki pewien, czy dokonał słusznego wyboru. W głowie siedziała mu już tylko Emma. Uwielbiał jej śmiech, poczucie humoru i charakter. Potrafiła postawić na swoim, dążyła konsekwentnie do obranego sobie celu, starając nie robić nic wbrew swoim zasadom. Głupi nie był, widział jak codziennie walczy ze sobą, żeby nie rzucić mu się w ramiona i posłać wszystko do diabła.
-Nie- powiedziała stanowczo, widząc jak zbliża się w jej stronę.- Proszę, nie utrudniaj mi tego. Mam wystarczająco dużo problemów, nie potrzebuję jeszcze wikłać się z tobą w romans. Ja tak nie potrafię. Więc, jeśli to wszystko, to proszę wyjdź, bo chcę się jeszcze przygotować na zajęcia.- dodała, wskazując mu drzwi. Szatyn nic nie mówiąc wyszedł, trzaskając przy tym tak, że aż podskoczyła. Przebrała się szybko w swój strój, zajrzała po raz ostatni do swoich notatek i wyszła na spotkanie ze skoczkami. Idąc korytarzem, uśmiechała się pod nosem, na myśl, jak zareagują na jej plany. Po drodze spotkała Heinza, który machnął jej tylko ręką w geście dodania otuchy.
Emma wzięła głęboki oddech i weszła na salę, z ułożonym planem przekonania chłopaków do ćwiczenia z nią zumby i aerobiku na basenie. Nikogo jeszcze nie było. Wypuściła z ust powietrze. Jak zwykle musieli się spóźnić. Postanowiła nie czekać i zrobić delikatną rozgrzewkę. Wciąż pamiętała godziny przygotowań i treningów zanim z gotowym układem weszła na lód. Podeszła do odtwarzacza i włączyła jedną z ulubionych ballad miłosnych. Zamknęła oczy, chłonąc muzykę całą sobą i zaczęła tańczyć. Każdy krok był precyzyjnie wykonany. Każdy obrót, skok, ruch dłoni był dokładny i płynny. Skrzywiła się na moment, kiedy zmyliła krok. Od zawsze była perfekcjonistką, więc cokolwiek robiła, to wkładała w to całą swoją duszę i czas, dopóki nie uznała, że jest idealnie. Nie tęskniła jednak za łyżwami. To było marzenie jej matki, które ona kiedyś chciała spełnić. Owszem jak wiele osób lubiła sobie pojeździć ale tak dla relaksu i zabawy, nie dla konkursów. Zatańczyła ostatnie takty muzyki a kiedy ona ucichła, kobieta usłyszała gromkie brawa. Zdziwiona odwróciła się w stronę drzwi. Stali tam skoczkowie z minami wyrażającymi zachwyt i zdziwienie.
-No co?- zapytała, lekko wzruszając ramionami.
-Boże Emma to było..., nawet nie wiem jak to określić.- pierwszy odezwał się Morgi.
-Aż takie było złe?
-Co ty dziewczyno wygadujesz?- krzyknęli Michael z Andreasem.- To było piękne i wzruszające.
Spojrzała na przyjaciół. Tak, mogła ich określić tym mianem. Wiedziała, że zawsze może na nich liczyć. Wyjątek stanowił jedynie Manuel, z którym łączyła ją jej przeszłość. Spojrzała na niego. Stał oparty o framugę drzwi i patrzył na nią z grymasem niezadowolenia na twarzy.
-Jak zwykle perfekcyjna- powiedział z ironią.
-A ty jak zwykle ironiczny- syknęła w jego stronę.
-Może.., tęsknisz za tym prawda i za nim też. - dodał zbliżając się do niej.
-Co boisz się o kuzynkę? Niepotrzebnie. Dostała, to co chciała, więc odczep się, okey?- warknęła zdenerwowana.
-Jak zwykle pyskata. Wiesz, że mnie to kręci?
Na sali zapanowała cisza. Skoczkowie stali oniemiali jego zachowaniem. Emma nie wiedziała co powiedzieć i tylko się zarumieniła a Schlieri stał wściekły i miał ochotę walnąć Fettnera.
-Kręci cię?- krzyknęła Emma po chwili. - Ta cała sytuacja cię bawi? Byłeś moim przyjacielem. Ufałam ci a ty mi nóż w plecy wbiłeś. To przez was Ben nie żyje. Nigdy wam tego nie wybaczę.- krzyknęła i wybiegła z sali, nie oglądając się za siebie.
-Kim był u licha Ben?- odezwał się Gregor patrząc nienawistnym wzrokiem na Manuela.
-I co ty jej zrobiłeś?- warknął Stefan łapiąc go za koszulkę. Obiecał Emmie, że nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić. Andi i Wolfi próbowali go odedrzeć od Fettnera. Bezskutecznie.
Do sali niespodziewanie wszedł Heinz.
-Do licha co tu się dzieje?- krzyknął, widząc szarpiących się mężczyzn - Kraft puść go. Czy wyście poszaleli i gdzie jest Emma?
-Nie wiemy- odpowiedział Morgenstern- Pokłóciła się z Manu wspominając o śmierci jakiegoś Bena i wybiegła po chwili.
Heinz w momencie zrobił się blady. Wściekły podszedł do Fettnera.
- Zabiję cię jeśli coś się jej stanie- warknął z całą złością na jaką było go stać. Po chwili wybiegł wybierając po drodze numer do Izabelli, najlepszej przyjaciółki Emmy....